Lisicki: Część rządu i opozycji jest w amoku. Utrudniajmy życie Rosjanom, ale nie za wszelką cenę
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" komentował na antenie telewizji internetowej wRealu 24 bieżące wydarzenia polityczne związane z wojną na Ukrainie m.in. w kontekście wojennej propagandy obu stron konfliktu, a także roli i interesu Polski.
Prowadzący Piotr Szlachtowicz zwrócił uwagę, że nawet samo wspominanie, że być może nie wszystkie narracje, które przedstawiają dominujące media muszą być zgodne z prawdą, rodzi niebezpieczeństwo posądzenia o bycie "ruską onucą".
Lisicki: Brakuje zastanowienia się nad kosztami i ryzykiem
Paweł Lisicki po raz kolejny przypomniał, że w pojawiających się w mediach narracjach w zasadzie nie występuje kwestia potencjału atomowego jakim dysponuje Rosja.
– To co mnie najbardziej przejmuje, to nieprawdopodobna beztroska z jaką ogół polskiego społeczeństwa podchodzi do wojny. Tak jakby nie zdawał sobie sprawy z rzeczywistych ryzyk dla Polski. Np. wiadomo, że tym co sprawia, że Rosja prowadzi taką politykę, jaką prowadzi jest to, że jest mocarstwem nuklearnym. Dysponuje kilkoma tysiącami głowic nuklearnych. Tymczasem mam wrażenie, że z polskich debata wątek ten w ogóle zniknął, tak jakby nikt się nie obawiał, że Polska – w sytuacji podbramkowej – może stać ofiarą tego typu napaści – powiedział publicysta.
Drugi przykład dotyczy sprowadzanych z Rosji surowców. – Jeśli Polska jako pierwsze państwo w Unii Europejskiej deklaruje, że natychmiast skończy import węgla rosyjskiego, a następnie ropy i gazu, to chciałbym zobaczyć wyliczenia, które pokazują, jak to odbije się na polskim społeczeństwie. W jaki sposób wpłynie to na ceny, na położenie Polaków. I tak samo jak w przypadku z bronią nuklearną, tak samo tu, nie widzę głębokiego zastanowienia się nad kosztami nad ryzykiem – zauważył redaktor naczelny "Do Rzeczy".
– To powinno być pierwszym elementem szeroko rozumianego polskiego interesu narodowego, a tego praktycznie w ogóle nie ma. Zakrzykiwany jest każdy głos, który mówi np.: zobaczmy na koszty, to oznacza dla Polski, że my w ciągu paru tygodni stajemy się z państwa jednolitego narodowościowo państwem dwunarodowościowym. Spróbujmy to policzyć, zastanówmy się czy nas na to stać, czy możemy to zrobić, jakie mogą być potencjalne konsekwencje – mówił Lisicki.
Lisicki: Na pierwszym miejscu musi być interes Polski i Polaków
– Każda próba myślenia o tym w kategoriach innych niż tych, że w ten sposób przyczyniamy się do tego, że Rosji jest trudniej jest natychmiast zakrzykiwana. A szczerze mówiąc, mnie bardziej interesuje interes Polski i Polaków niż to, żeby Rosji było gorzej i trudniej. Oczywiście czasem w polskim interesie jest tak, żeby utrudnić życie Rosjanom, ale nie za wszelką cenę. Jeśli mamy utrudnić życie Rosji w ten sposób, że to pogorszy znacząco pozycję Polski i Polaków, to wydaje mi się, że jest to bezsensowe podejście. Tak się polityki nie prowadzi. Na pierwszym miejscu zawsze musi być interes Polski i Polaków, a dopiero po tym, jeśli on jest niezagrożony, możemy sobie na inne rzeczy pozwalać – przypomniał publicysta.
Jak dodał w omawianej kwestii tego podstawowego elementu wyraźnie brakuje. – Widzę amok i szaleństwo, które szczerze mówiąc jest w dużym stopniu i po stronie przedstawicieli rządu i po stronie dużych partii opozycyjnych. Pod tym względem czy słucha się przedstawicieli PiS, czy PO, to w zasadzie jest to rywalizacja na większy radykalizm. Kto pokaże jak bardzo nienawidzi Putina i jak mocno go potępia. On oczywiście na potępienie zasługuje, ale nie może być tak, żebyśmy my dokonując tych kolejnych wzniosłych aktów moralnych kompletnie nie zastanawiali się nad tym, jak wpłynie to na polski interes i społeczeństwo – ocenił Paweł Lisicki.